niedziela, 26 lipca 2009

Potrzebuję



"Nie bać się ani dnia dzisiejszego, ani jutra. Nie bać się.
Umieć panować nad sobą.
Myśleć o innych, gdy chciałoby się myśleć o sobie."


Nie mogę doczekać się września. Myślę o was bardzo dużo, a w większości są to dobre myśli. Wiem, że wiele przed nami, wiem, że damy radę. Nawet jeżeli niektóre z was nie są hardcore'ami i nie lubią biegać z plecakami, sprzątać na błysk placu apelowego i jeść śmieciowych zup.
Odkładam na bok sprawy negatywne. Czas na poważnie zająć się rozwijaniem pozytywnych aspektów naszej drużyny. Potrzebuję wiedzieć, czy każda z was się na to pisze, czy każda z was jest gotowa na pozytywny wybuch, który wyeliminuje wszystko to, co nas niepokoi. Potrzebuję deklaracji: "Całkowicie oddam się siedemdziesiątce, zadbam by była najedzona i szczęśliwa, zadbam by nie chodziła brudna i śpiąca, zadbam by żyła długo i szczęśliwie". Jesteście na to gotowe?



Ściskam mocno każdą z osobna i wszystkie na raz, Kasia A.

piątek, 24 lipca 2009

przyzwyczajenie


Przyzwyczaiłam się.

7.30
obudziłam się. Było mi za cicho, za spokojnie. Brakowało mi 19 postaci sennie wysuwających się spod pół namiotów.
8.45 „Kto ma pastę pożyczyć? A ręcznik? … Nikt nie ma ręcznika?”. Zabrakło 19 toczących jak wściekłe psy pianę z ust kobiet.
13.55 wybiórczo nie zabrakło mi faktu, że trzy czwarte kobiet zawsze musiało wrócić się po menażki :)
14.00 zaczęłam odczuwać potrzebę zjedzenia obiadu. Do szczęścia brakowało mi 19 gardeł, które razem ze mną by odśpiewały przed jedzeniem.
15.10 zastanawiałam się czy odebrałam dzisiaj podwieczorki . Brakowało trzech zastępowych, które by przybiegły już z gotowymi i wyciągniętymi do przodu rękoma.
23.00 przeczytałam sobie pożegnalnego smsa, którego dostałam w czasie trwania chatek od zastępu Ofiar RoRoRoRodzanic.. Zabrakło mi jednak Waszych 19 twarzy i całusów na dobranoc.

Przyzwyczaiłam się.

Karolina, Anna, Sara, Oliwia, Sylwia, Katarzyna, Bogumiła, Adrianna, Zofia, Agnieszka, Aleksandra, Angelika, Kamila, Karolina, Angelika, Gabriela, Nicol, Ewa, Agata.

Przyzwyczaiłam się do WAS.

Prawdopodobnie zrodziło się w głowie kiedyś stwierdzenie: to niemożliwe żeby same kobiety zbudowały obóz, rozstawiły namioty, zbudowały wartownię, stworzyły ogrodzenie i bramę, która w utopijnej wersji miała drzwi jak lamborghini, to niemożliwe żeby zdążyć zameldować się na alarmie półgospodarczym, zarzucić na grzbiet plecak, trzymać kanadyjkę w powietrzu i nie przewrócić się. To niemożliwe żeby opanować jakże trudna sztukę musztry (:]). Zapewne wiele niemożliwości zrodziło się przez te trzy tygodnie, chociaż na chwile w głowach. Moje podsumowanie obozu: skoro dałyśmy radę: i nie wróciłyśmy wszystkie z gwoździami powbijanymi w dłonie, połamanymi nogami od biegania, zmaltretowanymi kręgosłupami od podnoszenia plecaków to NIEMOŻLIWE NIE ISTENIEJE. Niemożliwe to nie fakt. To jedynie opinia. Niemożliwe to nie deklaracja. To wyzwanie. Niemożliwe to potencjał możliwości. Niemożliwe jest chwilowe. NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE.

Czuwajcie nieustanie (albowiem nie wiecie kiedy trzy gwizdki was zbudzą :])

środa, 1 lipca 2009



Witam się z Wami moja drużyno.

W piątek (3.07.09) o godzinie 5.30 spotykamy się w mundurach z wielkimi plecakami na plecach wyładowanych ubraniami, kosmetykami, butami, skarpetami i tym wszystkim innym co spakowałyście/spakujecie przy ul. Pabianickiej 55 (Hufiec łódź-Górna)

Chcę zobaczyć na każdej Waszej buzi szeroki uśmiech. Możecie mi to obiecać?
Zabawimy razem na morzem do 23 lipca. Nad naszym pięknym polskim morzem, z naszym szalonym szczepem :) z zuchami z ODiR i MSL, z harcerzami z 20ŁDH, z 34ŁDH, z 7 ŁDSH, z harcerkami z 15ŁDHek i 7ŁDSH. I wiecie co Wam powiem? SZALENIE SIĘ CIESZĘ!

Ściskam Was na te ostatnie kilkanaście godzin przed obozem!
OBÓZ CZAS ZACZĄĆ!